poniedziałek, 20 grudnia 2010

Przerywnik

Wiem, że ostatni mój post został dodany dnia czwartego września. Tak to już ze mną jest - zapalam się do czegoś, ale wkrótce mi przechodzi. Ta notka ma na celu przeprosić wszystkich za taką długą przerwę. Muszę wygospodarować sobie trochę czasu na pisanie, brakuje mi tego. Ostatnio pisałem tylko wypracowania i notatki. Muszę zrobić coś dla siebie. Więc ogłaszam oficjalnie, że powziąłem sobie za cel kontynuowanie tego bloga :D Mam nadzieję, że tym razem wytrwam x]

sobota, 4 września 2010

5.

-Mamy problem - powiedział jeden z techników laboratoryjnych, stojąc niepewnie przed biurkiem Szerfya. -Chciałem wprowadzić odciski denata do bazy danych i porównać je z istniejącymi, tak na wszelki wypadek. Jednakże okazało się, że w Centrali padły wszystkie serwery, także te awaryjne. - A ile potrwa naprawa? - zapytał szef, wyraźnie niezadowolony - Mówią, że około dwóch tygodni... - Ile?! Dlaczego tak długo? - Szeryf zerwał się z fotela, strasząc jeszcze bardziej biednego technika, któremu zaczęły się trząść nogi. - P... po...ponieważ muszą wymienić praktycznie cały sprzęt, tydzień potrwa sama dostawa. - Jak my mamy działać w tych okolicznościach? - Cóż, nadal możemy badać zawartość próbek i dokonywać porównań. Nie mamy tylko dostępu do najświeższej wersji bazy danych. Jednakże na dysku mam zapisaną nieaktualną kopię. - Jak bardzo nieaktualną? - Jest sprzed jakichś trzech miesięcy. Akurat na dziś wieczór wyznaczona była następna archiwizacja. - Szlag! Dobra... zwołaj całą ekipę. Zorganizuj naradę w konferencyjnym za pół godziny. - Się robi, szefie... - i już wybiegł z ulgą z gabinetu Szeryfa.

sobota, 21 sierpnia 2010

4.

Kiedy tylko Alicja przekroczyła próg domu przyjaciółki, zastała w nim istne piekło. Dzieci biegały we wszystkie strony, wyjąc z rozpaczy, a sama Beata siedziała załamana na kanapie, cała we łzach. Alicja podbiegła do niej. -Co się stało?! - Tomek trzy dni temu wyszedł do pracy i do tej pory nie wrócił... - To dlaczego nie zawiadomiłaś nas o tym wcześniej, wszczęlibyśmy dochodzenie, zrobiłabym wszystko co w mojej mocy, aby nadać tej sprawie najwyższy priorytet! Zresztą... jeszcze nie jest za późno... - Sama wiesz, jaki on jest. Potrafi nie dawać znaku życia przez tydzień. A poza tym pewnie mnie zostawił po tym, jak przyznałam się do zdrady... - Co?! Naprawdę mu powiedziałaś? - Tak, miałam już dosyć tego zakłamania. No i chciałam go sprowokować do tego samego... A on po prostu nie odezwał się do mnie ani jednym słowem, aż do wyjścia do pracy... Powiedział wtedy "Wiedziałem" i poszedł. - To straszne! A czy On wie, że się przyznałaś? - Nie, Max nic o tym nie wie.. - Poczekaj... On ma na imię Max? - Tak, a co? - A nie znasz przypadkiem może jego nazwiska? - Poczekaj... nie, nie mogę sobie przypomnieć. Tak w ogóle, to po co ci Jego nazwisko??? - Ponieważ razem z Szeryfem prowadzimy dochodzenie w sprawie morderstwa. Ofiara miała właśnie na imię Maxymilian... - Przez "x"? - Tak, jego rodzice mieli upodobanie do dziwnych imion... Zresztą to nie jest teraz ważne. Czy ten twój kochanek nie był przypadkiem żonaty? - Nieee... przynajmniej nic mi o tym nie mówił, a ja nie pytałam. Nie masz przy sobie przypadkiem jego zdjęcia? - Tak się składa, że przyszłam tu prosto z pracy więc mam. Masz... To ten? - Ale Beata nie odpowiedziała, zapatrzona w zdjęcie...

piątek, 20 sierpnia 2010

3.

Uważasz, że kłamią w sprawie jasnowidzenia? - Szeryf spytała Alicję, po opuszczeniu pokoju. - Nie wiem... Znasz mnie, nigdy nie wierzę nikomu na słowo. - Fakt. Co o tym wszystkim myślisz? - Osobiście poczekałabym na rozwój wydarzeń, jest trochę za wcześnie, żeby uznać  cokolwiek za stu procentowy fakt. Jednakże intryguje mnie trochę ta jej przyjaciółeczka... -sprawdziła imię w swoim notatniku - ... Ewa. Zachowywała się trochę dziwnie. - Doszli właśnie na parking. -Racja, zobaczymy co okaże się jutro. - stwierdził Szeryf, wsiadając do swojego samochodu. -Podwieźć cię? - Nie, dzięki, idę do koleżanki, która mieszka niedaleko. Przejdę się i poukładam sobie dzisiejsze wydarzenia w głowie. - "Jak codziennie", pomyślał. "Alicja lubi przemyśleć wszystko pod koniec każdego dnia". - To do zobaczenia jutro... - Tak, na razie! - Alicja patrzyła, jak czarne Audi odjeżdża w stronę centrum. Doskonale pamiętała pierwszy dzień tutaj, po przeniesieniu z jej rodzinnego miasta. To był dzień, kiedy poznała Szeryfa. Plotki o nim rozniosły się już po komisariatach w całej Polsce. Po tym, jak jego żona zginęła podczas napadu na market, w którym pracowała, dostał lekkiego świra i do teraz namiętnie ogląda Westerny, kiedy tylko ma chwilę wolnego. Dlatego właśnie wszyscy nazywali go Szeryfem, chociaż tak naprawdę miał na imię Maciej. Jego żona, Weronika, była kierowniczką działu mięsnego, przez co od tamtego wydarzenia został wegetarianinem. W brew pozorom bardzo utrudniało mu to pracę. Już kilkakrotnie szef musiał wysłać kogoś innego na interwencję u miejscowego rzeźnika, z czego bynajmniej nie był zadowolony.
Alicja zawsze coś czuła do Szeryfa, wiedziała to od momentu, kiedy tego pierwszego dnia uścisnęli sobie dłonie. Jednakże on wydawał się nie być zainteresowany nowym związkiem, ani z nią, ani z kimkolwiek innym. Alicja szanowała to, jednak nie było to dla niej łatwe. - Dzięki Bogu, że nie mieli dzieci - powiedziała do siebie, skręcając w ulicę, na której mieszkała jej najlepsza przyjaciółka, Beata.

2.

-Nie mogę pojąć, dlaczego tego nie przewidziałam!!! - powtarzała w kółko Patrycja. "Szeryf" spojrzał znacząco na swoją partnerkę, Alicję. -Co to niby ma znaczyć?- Patrycja zdawała się nie słyszeć tego, co się do niej mówi. -Moja przyjaciółka nigdy nie była całkiem "normalna"... Posiada ona pewne niespotykane... hmm... zdolności, na których bardzo polega w swoim życiu. Potrafi w pewnym sensie przewidywać przyszłość. Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale sama jestem świadkiem kilku zdarzeń, o których mówiła mi kilka dni wcześniej ze wszystkimi szczegółami. To dzięki niej poznałam swojego męża. - Ewa zamilkła w oczekiwaniu na reakcję Szeryfa. - Ma Pani rację, jakoś ciężko jest mi w to uwierzyć... -Domyślam się, ja na początku myślałam, że sobie ze mną pogrywa. Jednakże przy Maxie jej dar mocno tracił na sile, widziała same rozmazane, niepowiązane ze sobą obrazy, jakgdyby wysyłał on jakieś fale zakłócające. Dlatego nie brała niczego za pewnik, jeśli chodziło o jego przyszłość. Od kilku godzin nie przestaje się zadręczać, ponieważ mimo zakłóceń, jej intuicja zawsze wyczuwała, kiedy jest on w niebezpieczeństwie. - Naprawdę...? - Alicja była nastawiona bardzo sceptycznie do tego, co właśnie usłyszała. Od dziecka była niedowiarkiem i musiała na własne oczy zobaczyć dowód, zanim w coś uwierzyła. - Musimy Paniom coś powiedzieć... Lina nie pękła sama, ktoś ją celowo osłabił, przecinając większą część nożem. -Co?! - Patrycja po raz pierwszy tego dnia zabrała głos, jednakże bardzo cicho. - Jesteście pewni? Na pewno chodziło o mojego męża? - Wiedział, że Pani mąż  będzie skakał pierwszy, ponieważ grafik został spisany już dwa dni wcześniej. Dlatego nie podejrzewamy, aby pomylił ofiary... -Macie już jakieś poszlaki...? - Nie, morderca nie zostawił po sobie żadnych śladów. -Przepraszam, ale czy macie jeszcze jakieś pytania? - Spytała Ewa - Bo jeśli nie, myślę, że Patrycja potrzebuje chwili spokoju, aby przetrawić te rewelacje. Czy mają Państwo coś przeciwko temu? - Nie, oczywiście... Odezwiemy się, kiedy tylko dowiemy się czegoś więcej w tej sprawie. Do widzenia. - Żegnam - rzuciła trochę szorstko Ewa.

czwartek, 19 sierpnia 2010

1.

Nieee!!! -krzyczała w kółko Patrycja, klęcząc nad nieruchomym ciałem swojego męża. To był ich drugi miodowy miesiąc. Miał odświeżyć ich związek po latach pośpiechu i kłótni.
Jednakże nawet ona, nie wiedzieć czemu, nie była w stanie przewidzieć, jak on się skończy. To właśnie przez nadmierne zaufanie do swojego daru pozwoliła swojemu ukochanemu na coś, na co nigdy by się nie odważyła - skok na Bungee. Dzięki swojej nadprzyrodzonej mocy, potrafiła przewidzieć korki, nieszczęśliwe wypadki itp... Ale dzisiejszego zdarzenia obawiała się od kiedy tylko się poznali, Max zakłócał jej wizje, sprawiał, że rozpływały się w nicość.
Podszedł do niej policjant. - Proszę Pani, musi się Pani odsunąć, żeby nie zniszczyć śladów- powiedział, jednocześnie delikatnie ciągnąc zrozpaczoną kobietę. Patrycja dała się odciągnąć od zmarłego męża, pozostając w transie. Funkcjonariusz posadził ją na siedzeniu radiowozu - Mogę zadać Pani kilka pytań?
-Patrycja nie odpowiedziała. -Proszę Pani?! - Żadnej reakcji. -Pati!!! - zawołała , biegnąc, zdyszana Ewa, przyjaciółka Patrycji. Ona i jej mąż także zdecydowali się na pobyt w tym samym ośrodku i przez przypadek przyjechali w tym samym terminie. -Właśnie usłyszałam co się stało! Mogę ją zabrać do pokoju? Z pewnością nic teraz Panu nie powie... - Oczywiście, proszę tylko napisać mi, w którym hotelu przebywa ona, jak i Pani.